To wielkie miasto. Podobno jest tu 5 milionow motorkow. Korki w zachodnich miastach nie robia takiego wrazenia. Stoja samochody na wszystkich pasach i jada bardzo wolno. Tutaj jest bardzo malo samochodow. A wszedzie widzi sie moze glow w kaskach. To robi wrazenie mrowiska. Poruszanie sie tutaj pomimo chaosu jaki na pierwszy rzut oka sie rzuca nie jest skomplikowane. Obserwujesz co sie dzieje przed toba i nie wykonujesz gwaltownych ruchow. Zreszta wszyscy jezdza tu z predkoscia 40 kilometrow na godzine. Da sie zyc :)
Dzisiaj tj. 13.12 pojechalismy na wycieczke do delty Mekongu. Sped turystow. Ale rzeka jest imponujaca. Wyglada jak jezioro. Poplywalismy przez chwile po kanalach. Bylo bardzo przyjemnie. W jednej z wiosek, ktore odwiedzilismy produkuja cukierki kokosowe. Rewelacja. Smakuja jak toffi.
Wieczorem posiedzielismy na piwku na ulicy. Spotkalismy pare z Alaski. Nareszcie jest ktos kto znosi upal jak ja :) A tu jest juz naprawde goraco i wilgotno.
Postanowilismy nie jechac juz na zadna zorganizowana wycieczke, gdzie ludze robia zdjecia facetowi, ktory miesza w garze mase kokosowa, albo jak wielki noz kroi pasy pulpy kokosowej, z ktorej robi sie cukierki. Przez dwadziescia minut. Nawet na parkingu, gdzie zatrzymalismy sie na siusiu trzaskaja foty! Kutro bierzemy motorek i jedziemy zwiedzic tunele Viet Congu pod Saigonem. Wszyscy odradzaja taka eskapade. Ale nawt jak sie zgubimy to bedzie wiekszy fun niz wycieczka zorganizowana.
Pozdrawiam
Wuj Mat z podrozy