Geoblog.pl    wrubson    Podróże    Azja Południowo-Wschodnia 2008/2009    Ha Noi
Zwiń mapę
2008
04
gru

Ha Noi

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12061 km
 
Dzis rano wsiedlismy w pociag na granice wietnamsko-chinska. 3 i pol godziny jazdy pociagiem - muzyka na full, glosne rozmowy i nawolywania konduktora. Co jakis czas kolejni konduktorzy (chyba, bo byli w mundurach) oferowali rozne rzeczy do sprzedazy - latarki do sprawdzania banknotow, swiecacy baczek dla dzieci, skarpety, szczoteczki do zebow etc. Na dworcu od razu dopadli nas taksowkarze i wlasciciele moto-czegos - co wyglada jak tuk tuk. Agresywni. Pojechalismy z jednym - tuk tukiem do miasta na dworzec autobusowy skad rzekomo mialy jezdzic autobusy na granice oddalona o 10 kilometrow od miasta. Ale kierowca zatrzymal sie na widok policjantow - nie mial licencji - i 600 metrow dralowalismy z plecakami na dworzec. Na miejscu okazalo sie, ze zadne autobusy nie jezdza na granice. Wzielismy taksowke. Granica - Frendship Pass jest, zeby nie sklamac piekna. Wielki pas. W zasadzie plac (zdjecia pozniej - strasznie wolny tu net). Chinscy pogranicznicy przyczepili sie do paszportu Karoliny. Kazali nam czekac w pokoju o nazwie "further examination"! Ale wszystko bylo w porzadku poczywiscie. Przejscie graniczne ciagnie sie jakies 700 metrow. Na granicy wietnamskiej sprawa sie powtorzyla - ale tym razem bez czekania. Potem taksowka do miasteczka Lan Son(?) skad minibusem zabralismy sie do Ha Noi. Oczywiscie oskubali nas bo nie wiedzielismy jak stoi dolar :) W minibusie ciasno jak cholera. Nogi pod broda. Wszedzie paczki i walizki. Ktos lezy na naszych plecakach i tak trzy godziny. Ale za to piekne widoki na mijane gorki. Wjechalismy do stolicy Wietnamu. Ogromna Czerwona Rzeka, most i jestesmy w starej czesci miasta. Tu zrozumialem dlaczego mowi sie "ale Sajgon", choc w Sajgonie jeszcze nie bylismy. Chaos na ulicach, pelno motorow, ktore nie reaguja na czerwone swiatlo. A pieszy nie maja racji bytu. Klasyczne nawiazanie kontaktu wzrokowego z nadjezdzajacymi nie skutkuje. Tu mozna by zrobic niejeden doktorat o sposobie przekraczania ulicy. Miasto jest urokliwe, ale bardzo halasliwe. Klakson to nieodlaczny atrybut kazdego uczestnika ruchu. Podobnie jak w Kambodzy czy w Laosie. Ale tu jest wiecej ludzi i pojazdow. Pospacerowalismy po okolicy. Wypilismy piwko, sprzedawane przy sklepie na ulicy. Male plastikowe krzeselka i stoleczki. Przyjechala policja, wlasciciele sklepiku pozabierali krzeselka i udaja ze weszystko w porzadku. Wszyscy goscie stoja dopijajac piwo i czekaja az policji sie znudzi.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Halina
Halina - 2008-12-04 15:57
Wspaniała przygoda. Trochę adrenaliny też jest potrzebne. Czekam na zdjęcia z Wietnamu.
 
Ola
Ola - 2008-12-04 18:32
Czekamy na zdjęcia z Wietnamu:)
 
 
wrubson
Marek Wróbel
zwiedził 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 33 wpisy33 24 komentarze24 40 zdjęć40 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
10.04.2007 - 11.05.2007
 
 
26.11.2008 - 28.12.2008