Przenocowalismy w Johor Bahru i po poludniu polecielismy na Borneo do Miri. Tu dopiero jest goraco. Po wyjsciu z lotniska zaparowaly mi okulary!
Dzis pojechalismy na maly trekking po dzungli do parku narodowego Lambir Hills. Kilka godzin lazenia po dzungli wycisnelo z nas siodme poty. Ale bylo swietnie. Spotkalismy tylko kilka osob przy najwiekszym wodospadzie. Potem juz nikogo. Wykapalismy sie w mniejszym wodospadzie. Zywego czlowieka nie bylo wokol. Kiedy bylismy w polowie drogi na dol (bo chodzi sie po niewielkich wzniesieniach, ktore i tak daja w kosc) zlapal nas tropikalny deszcz i doszczetnie przemoczyl. Do hostelu wrocilismy totalnie przemoczeni.